Prolog
Zieleń... kolor nadziei, którą z dnia na
dzień traciłam coraz bardziej. Kolor równowagi, harmonii, która została
zachwiana poprzez rządzę zysku, władzy, nie zważając na krzywdę niewinnych
ludzi zabijanych tylko ze względu na ich miejsce zamieszkania. Kolor, który tak
rzadko dane nam było oglądać. Częściej zdarzało nam się widzieć agresywną czerwień
pochłaniającą domy i lasy, lejącą się z wiotkich ciał poprzez widoczne, duże
rany i wypuszczaną na nas z nieba przez duże samoloty. Czytując moje stare,
zniszczone pamiętniki tytuł nasuwa się sam „Wyjdź z mroku i ujrzyj zieleń”. A
jednak mam wątpliwości czy właśnie tak powinna nazywać się ta przepełniona
cierpieniem historia. Coraz częściej myślę o nas jak o kwiatach spowitych popiołem.
Urodzeni na czystej ziemi i rosnący na niej pewni tego, że kiedyś, w
odpowiednim momencie, rozkwitniemy i będziemy cieszyć się słońcem. Jednak nigdy
nie dane nam było tak żyć, bo to co się stało nigdy nas nie opuści i nigdy nie
da nam stać się piękną rośliną podziwianą przez innych. Kiedy byliśmy jeszcze
zaledwie pąkami, początkiem pięknych kwiatów, spadł na nas popiół krzywdząc
nasze delikatne, wrażliwe, aksamitne, nie w pełni rozwinięte płatki. Musieliśmy
żyć, nikt z nas nie chciał umierać, więc piliśmy brudną wodę i rośliśmy na
kwaśnej, zanieczyszczonej glebie. Zmuszeni szybko dojrzeć i rozwinąć słaby
kwiat, by przyjąć więcej słońca i poprosić o pomoc poprzez swój wygląd
oszpecony biedą, by lepiej sobie poradzić. A przecież byliśmy tylko dziećmi,
które potrzebowały pomocy, a z czasem zmuszone były poznać okrutny świat
dorosłych, co powinno stać się dopiero za kilka lat. I choć czas nieubłaganie
płynie, a gleba pode mną wydobrzała, w moich żyłach wciąż pulsuje kwas, którego
ciężko mi się wyzbyć i który będzie towarzyszył mi przez całe życie. Jestem
teraz starsza, mądrzejsza, opanowana i mogę, mam nadzieję, opisać tą historię
bez uprzedzeń, nienawiści i smutku, jakie szalały w mojej duszy jeszcze jakiś
czas temu. Chociaż ta opowieść przysporzy mi wiele bólu to mam nadzieję, że
choć jedna osoba wyciągnie z niej wnioski i spojrzy na swoje życie poprzez
pryzmat moich opowieści.
Bardzo smutny prolog. Jest w
OdpowiedzUsuńNim takie coś co sprawia u mnie współczucie do tej osoby. Bardzo jestem ciekawa jak dalej to się potoczy.
Czytając ten prolog nasuęło mi się takie pytanie... Czemu mudnury wojskowe są zielone? Wiem, że chodzi o kamuflaż, ale przecież te współczesne, urzędowe mundury również mają kolor zieleni. Czy to się wiąże z nadzieją? Prolog rzeczywiście nie jest radosny, ale prawdziwy. Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńCzytając ten prolog nasuęło mi się takie pytanie... Czemu mudnury wojskowe są zielone? Wiem, że chodzi o kamuflaż, ale przecież te współczesne, urzędowe mundury również mają kolor zieleni. Czy to się wiąże z nadzieją? Prolog rzeczywiście nie jest radosny, ale prawdziwy. Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńCzytając ten prolog nasuęło mi się takie pytanie... Czemu mudnury wojskowe są zielone? Wiem, że chodzi o kamuflaż, ale przecież te współczesne, urzędowe mundury również mają kolor zieleni. Czy to się wiąże z nadzieją? Prolog rzeczywiście nie jest radosny, ale prawdziwy. Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńCiekawy prolog. Skojarzył mi się z Igrzyskami Śmierci. Ładne metafory i porównania. Lecę czytać kolejny rozdział!!
OdpowiedzUsuń