wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 3 "Musimy być silne"

     Siedziałam na ziemi kołysząc się z płaczącą Hope na boki. Biały piasek rozpościerający się wokół mnie przypominał teraz rozległą pustynię nie posiadającą końca.
     „Nancy...”- na tą myśl po policzkach szybko spłynął mi słony strumień łez. W tak poważnym stanie ludzie rzadko kiedy wychodzili ze szpitala, a co mówić, kiedy nie mieli fachowej pomocy...?- z moich ust wyrwał się przeraźliwy szloch. Zacisnęłam powieki i wykrzywiłam usta. To nie mogła być prawda. Czułam się taka bezsilna. Mogłam tylko siedzieć, płakać i czekać na polepszenie sytuacji. Tak bardzo chciałam cofnąć czas, coś zrobić, zapowiedz temu wypadkowi.
     Na dekolcie czułam wilgotne łzy Hope, która zaciskała swoje małe dłonie na materiale mojej bluzki. Drake siedział kilka metrów dalej, tyłem do nas. Twarz miał ukrytą w dłoniach, a ramiona wyraźnie mu się trzęsły. Jednak nie było słychać szlochu. Otarłam łzy i wysiliłam się na uśmiech- musiałam być silna dla Hope. Odsunęłam ją na odległość pozwalająca mi spojrzeć jej w oczy.
-Kochanie, musimy być silne. Moja ciocia i Wasza mama z tego wyjdą, a dziś przenocujemy tutaj, zgoda?- powiedziałam starając się ukryć mój łamiący się głos. Mała ponownie wybuchła płaczem- Ej...- zaczęłam ocierając jej łzy- bo mamusi będzie smutno jak będziesz płakała...- uśmiechnęłam się. Hope tylko pokiwała głową na znak zrozumienia i wzięła kilka głębokich wdechów na uspokojenie -Chodź zbudujemy zamek z piasku.- odparłam radośnie. Chciałam, żeby mała się czymś zajęła.
Usiadłam po turecku, a Hope naprzeciw mnie. Zagarnęłam rękoma z prawej i lewej strony piasek, po czym powstała niewielka górka. Powtórzyłam czynność kilka razy i miałyśmy już materiał do budowli. Dziewczynka zaczęła się bawić i szybko zapomniała o mamie. Wpadła w wir zabawy. Przyniosłam w dłoniach trochę wilgotnego piasku, który ochoczo się ze sobą zlepiał w przeciwieństwie do swojego suchego kuzyna. Kiedy byłam już pewna, że Hope świetnie się bawi powoli wstałam.
-Zaraz przyjdę- odparłam z uśmiechem dostrzegając obawy malujące się na jej małej twarzyczce.
Mała pokiwała głową i spuściła ją by kończyć budowę zamku. Ja szłam pewnym krokiem w stronę Drake’a, który nie ruszał się od bardzo dawna.
-Drake...?- zapytałam łagodnie kładąc brunetowi rękę na ramieniu. Chłopak gwałtownie odwrócił głowę w moją stronę, a potem przybrał tą samą minę i wrócił do wcześniejszej pozycji. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Pocieszać go? Odrywać od przykrych wspomnień? A może po prostu siedzieć i płakać razem z nim?- Chodź pomóż mi i Hope budować zamek- powiedziałam po długiej ciszy.
Chłopak bez słowa wstał i ruszył w stronę dziewczynki radośnie szperającej w piasku.  Drake podszedł do niej po cichu, a potem szybko objął ją w pasie, podniósł do góry i  kręcił się z nią wokół własnej osi. Wszyscy troje się śmialiśmy, a ja jako obserwator na moment zapomniałam o ciotce i wuju. Drake powoli zwalniał obroty aż w końcu rodzeństwo padło na piasek. Hope roześmiana siedziała na brzuchu brata, a ten patrzył na nią radosnymi oczyma. Zrobiłam krok w stronę dwójki, ale się opamiętałam. Nie będę im przeszkadzać. Są rodzeństwem, a ja intruzem. Nie powinnam się wtrącać. Odwróciłam się, a uśmiech zszedł mi z twarzy. Objęłam się rękoma jak gdyby dwudziestopięciostopniowy upał był dla mnie jak trzydziestostopniowy mróz. Westchnęłam i ruszyłam powolnym krokiem na przód wlokąc na stopach zniszczone buty i zatapiając je w piasku. Czułam się niechciana, jak gdyby to nie był mój świat, mój dom. Byłam tak zatopiona w myślach, że nie słyszałam jak ktoś biegnie w moją stronę.
-Ty też chcesz samolot?- wykrzyknął Drake w asyście roześmianej Hope. Zdążyłam tylko odwrócić głowę i nie miałam sekundy na reakcję, a już szybowałam z nogami w powietrzu. Szczerze się roześmiałam. Widziałam tylko radosną i klaszczącą Hope przymykającą powieki. Kręciło mi się w głowie, a świat wirował. Pomimo tego śmiałam się ile sił. Mój „lot” trwał znacznie dłużej niż ten dziewczynki. Podobnie jak wcześniej rodzeństwo wylądowaliśmy na białym, nagrzanym piasku. Z tą różnicą że leżeliśmy obok siebie, a nie na sobie. Złapałam się nadal roześmiana za głowę i próbowałam bez skutecznie usiąść- Drake tak samo.
-Zabiję cię...- powiedziałam poważnie, a potem głośno się zaśmiałam.
Ledwo co otrzepaliśmy się z piasku usłyszeliśmy znajomy głos.
-Przyniosłam!- wykrzyczała Adah z daleka i pomachała paczką sucharów.
Uśmiechnięci chwyciliśmy swoje plecaki w dłonie i zmierzaliśmy w stronę czarnowłosej kobiety -O, widzę, że humor się poprawił- odparła gdy się do niej zbliżyliśmy- Chodźcie do środka. Na pewno jesteście głodni, a Hope powinna się  położyć,  jest już 18:00.
Weszliśmy we czwórkę do budynku. Znowu napłynęła fala wspomnień, na myśl których zeszkliły mi się oczy. Nozdrza znów wypełnił ten niemiły zapach, a oczy znów ujrzały chorych i rannych. Serce zatrzepotało panicznie w piersi nie mogąc wytrzymać tylu emocji. Zaczęliśmy wspinać się po drewnianych, skrzypiących schodach na trzecie piętro. Moim oczom ukazał się wąski korytarz, a po jego bokach wejścia do pomieszczeń, z których dochodziły głośne rozmowy. Weszliśmy w trzecie drzwi po lewej stronie. Pomieszczenie było wypełnione zdrowymi osobami śmiejącymi się i radośnie gaworzącymi. Dzieci bawiły się razem w berka, a dorośli siedzieli w grupkach omawiając wydarzenia ostatniego dnia.
-Możecie się tu nieco rozłożyć.- powiedziała Adah i udała się do grupki ludzi, wśród której usiadła.
Westchnęłam głęboko i udałam się w kąt pomieszczenia.
-Przepraszam, mógłby się Pan troszkę przesunąć- zapytałam łagodnie mężczyznę około trzydziestki z blond włosami.
-Ależ oczywiście- posłał mi ciepły uśmiech po czym wstał i przesunął materac oraz swoje rzeczy.
O to samo Drake poprosił kobietę z małym dzieckiem, która także się zgodziła. Mieliśmy teraz wystarczająco dużo miejsca, by rozłożyć dwie karimaty. Postawiliśmy plecaki w kącie i rozłożyliśmy karimaty, by czasem nikt nie zabrał nam niechcący miejsca. Hope popędziła ganiać z innymi dziećmi.
-Niedobrze...- powiedział Drake opierając się o ścianę- Crystal...?- zaczął po dłuższej chwili milczenia- Ile ty w zasadzie masz lat?- zapytał patrząc mi w oczy.
-Czternaście.- uśmiechnęłam się.
-Ty pewnie wiesz ile ja mam...-odparł nieco zakłopotany.
Roześmiałam się krótko.
-Tak- powiedziałam z uśmiechem- piętnaście. A Hope cztery.
Drake także się zaśmiał.
-Skąd tyle o mnie wiesz?
-Mieszkasz kilka domów dalej. Ciocia czasem rozmawiała z waszą mamą i opowiadała mi o Was.
-Ja o Tobie nie wiem prawie nic...- odparł trochę smutno.
-Nie martw się. Pewnie wojna nieraz będzie mi kazała Ci o sobie opowiedzieć.
-Co będziesz teraz robić? Gdzie będziesz?- zapytał poważnie.
-Nie wiem- wzruszyłam ramionami i spuściłam lekko głowę- moja rodzina mieszka bardzo daleko. Ciocia jeśli wyzdrowieje to nie prędko... Nawet nie wiem gdzie będę jutro nocować.
Zaczęłam płakać kryjąc twarz w dłoniach.
-No już... – brunet zaczął głaskać mnie po plecach wygiętych w łuk- nie chciałem... Przepraszam....
-Spokojnie...- powiedziałam odrywając ręce od twarzy i patrząc na moje nogi- to nie twoja wina- spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się przez łzy.
-No! Dzieci spać!- usłyszałam głos niosący się przez całe pomieszczenie.
-Hope!- zawołałam przystawiając ręce do ust.
Blondyneczka szybko przybiegła na moje wołanie. Była bardzo radosna, najwidoczniej zabawa z dziećmi poprawiła jej nastrój -Idziemy spać- odparłam z entuzjazmem i złapałam Hope po czym przyciągnęłam ja do siebie i mocno przytuliłam na co mała odpowiedziała mi dziecięcym śmiechem- No już, koniec wygłupów. Przekręciłam się na lewą stronę i powróciłam do pozycji siedzącej zostawiając dziewczynkę na złączeniu dwóch karimat.
-Bajkę!- niemalże wykrzyczała mała.
-Ale...- zaczął Drake.
-Dobrze.-szybko weszłam mu w słowo- Ale musisz obiecać, że zaśniesz...- spojrzałam na Hope wymownie.
Mała szybko pokiwała głową (która była jedyną częścią ciała wystająca spod koca) na myśl o mającej się zaraz rozpocząć opowieści.
-No więc kiedyś, dawno temu żyła sobie księżniczka. Miała piękne sukienki, wspaniały makijaż, śliczne, szklane buty. Jej długie, czarne jak skrzydła kruka, kręcone włosy opadały na ramiona. Ale księżniczka była nieszczęśliwa. Siadała wiele razy przy małym strumyku i myślała, że chciałaby być jak on. Chciałaby przedzierać się przez skały, być niezależną, silną. Pewnego dnia uciekła. Wędrowała przez gęste lasy, piaszczyste pustynie, niebezpieczne dżungle i pustkowia. Nocowała u miłych ludzi- przerwałam na chwilę, by pojrzeć na zainteresowanego moją opowieścią Drake’a, który się we mnie uporczywie wpatrywał- Pewnego dnia trafiła do chaty, w której mieszkała urocza staruszka. Jak się później okazało ta staruszka miała  wnuka, który z nią mieszkał. Kobieta bardzo się ucieszyła, że ma gościa. Traktowała dziewczynę jak wnuczkę.  Mieszkali tak we trójkę całą wiosnę, całe lato, całą jesień i całą zimę. I przyszła wiosna- czas, w którym kwiaty budzą się do życia. Księżniczka  chciała ruszyć dalej, ale powstrzymywało ja tylko jedno- zakochała się w chłopcu o imieniu Ian (czyt. Ijan).
-Czy to był ten wnuczek?- przerwała mi dziewczynka.
-Tak kochanie. No więc pewnego dnia wyznali sobie miłość. Zakochani ruszyli w siną dal na białym rumaku. Żyli długo i szczęśliwie. Koniec.
Hope ziewnęła. To była tak banalna historia. W życiu nie ma cudów. W normalnych warunkach zapewne nikt nie udzieliłby jej gościny. Nasza księżniczka zmarła by po kilkunastu dniach marszu nie przyzwyczajona do panujących wokół niej warunków. Jeśli jednak by przetrwała chłopak, w którym się zakochała nie zostawiłby domu, w którym mieszkała jego stara babcia. Na pewno odziedziczyłby po niej dom i nie chciałby wyjeżdżać i zostawiać umierającej kobiety.
     Kątem oka zobaczyłam, że dorośli także pomału kładą się spać, a ja byłam wyczerpana po dzisiejszym dniu. Położyłam się delikatnie, objęłam śpiąca już słodko Hope i zamknęłam zmęczone oczy- tyle dziś widziały. Niektórzy ludzie przez całe życie nie ujrzeli tyle ile ja jednego dnia.
     Zasnęłam...


4 komentarze:

  1. Najzabawniejsza była zabawa w samolociki! XD Dobrze, że choć na chwilę mogli zapomnieć o otaczającym ich świecie. Oby sytuacja wyglądała lepiej niż teraz... Nie mogą się rozdzielić, bo osobno nie dadzą sobie rady...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oto i jestem również na tym blogu ! ;)
    Niestety na razie jeszcze nic nie przeczytała. Dzisiaj niestety nie zdążę, ale jutro, lub w poniedziałek jak najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam cię do LA! Szczegóły na http://odnienawisci-p-p-domilosci.blogspot.com/2015/08/nominacja.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite i budzące grozę jednocześnie. Strach o dziś i jutro. Przykre i nieuniknione realia wojny. Przepiękne rozdziały, pokazujące twoje możliwości. Pisanie na taki temat nie jest proste, ale tobie zdecydowanie się to udaje na bardzo dobrym poziomie. Postacie są bardzo realistyczne, a akcja po prostu bezbłędna. Śmietanka, wisienka na torcie :3 Jestem ciekawa co zdarzy się niedługo, lecz wiem, że nie będzie to nic dobrego :x Interesuje mnie również w jakim miejscu toczy się teraz historia, bo ze względu na imiona obstawiałabym państwa anglojęzyczne. Życzę weny i owocnej pracy ♥

    OdpowiedzUsuń